Drogi Panie Aleksandrze:)
minęły już ponad trzy tygodnie, kiedy napisałam pierwszego maila z prośbą o terapię dla mamy:)
Pomimo momentami trudnych chwil, były to najwspanialsze trzy tygodnie mojego życia. Śmiało mogę stwierdzić, że tego, czego dokonał Pan w życiu- zarówno moim, jak i mamy-można określić mianem cudu:)
Zgłaszając się do Pana,czułam że jest Pan jedyną osobą,która może nam pomóc. W zasadzie, już dawno chciałam do Pana napisać,ale ciągle nie było ?odpowiedniego”momentu. Aż do chwili, w której mama musiała znaleźć się w takim punkcie swojego życia, że nikt nie był w stanie jej już pomóc. Sami lekarze powtarzali,że z tym nic się nie da zrobić, i trzeba po prostu nauczyć się z tym żyć. Wtedy właśnie, usłyszałam wewnętrzny głos,żeby natychmiast do Pana napisać.
Zrobiłyśmy zdjęcie, w kilku zdaniach opisałyśmy,z czym mamy problem i tak rozpoczęła się nasza współpraca.
Każdego dnia, byłam świadkiem, jak mama odradza się na nowo. Pierwsze dni były bardzo trudne, tak jak Pan uprzedzał, ale tak mocno Panu ufałam,że wiedziałam,że musi być dobrze;że mama jest w dobrych rękach.:) i że z każdym dniem będzie już lepiej. I tak oto, po trzech tygodniach,mama wstała z łóżka, powoli wraca do swojego ?starego”rytmu. Śpiewa, gotuje i dużo się uśmiecha. Myślę, że ona sama najlepiej opisze, co odczuwała i jak dziś na to wszystko patrzy. Wiem,że organizm potrzebuje czasu,aby całkowicie się zregenerować;że to jest proces i że jeszcze to wszystko potrwa, jednak zmiana, która dokonała się po zaledwie trzech tygodniach jest ogromna. A to z kolei motywuje ją do dalszych zmian,bo wie, że teraz będzie już coraz lepiej i lepiej; i że już niedługo wróci do swojego normalnego trybu.
Jak już wspomniałam na początku, dla mnie również był to wyjątkowy okres. Mój proces uzdrawiania w zasadzie rozpoczął się w tym samym czasie, co mamy. Mówi się często,że dopiero choroba zmusza nas do zmiany. Myślę, że w moim przypadku, choć fizycznie byłam zdrowa, wewnętrznie byłam ?pokaleczona” i podobnie, jak mama- leciałam już na rezerwie własnego progu wytrzymałości. I właśnie dlatego poprosiłam Pana o oczyszczenie. Te lęki, o których Pan wspominał i brak możliwości ekspresji, kumulowały się w zasadzie-przynajmniej tak pamiętam świadomie- od 5 roku życia, odkąd mama dostała udaru. Od tego czasu praktycznie musiałam szybko dojrzeć, i chyba przejęłam rolę matki. I tak było do dnia dzisiejszego-praktycznie wydawało mi się, że powinnam opiekować się wszystkimi, zostawiając z boku własne potrzeby; żyjąc życiem innych dookoła. Byłam skoncentrowana tak na życiu innych, że zupełnie zapomniałam o sobie.
Nie miałam praktycznie żadnej radości, same zmartwienia i lęki o przyszłość. Wewnętrznie czułam się, jak schorowana,zmęczona życiem 60 latka.
Jednak po tygodniu terapii,moje życie zmieniło się diametralnie. Przede wszystkim czuję ogromny spokój. Budzę się i zasypiam radosna. Mam masę pomysłów na życie:) Wierzę, całą sobą w to, że mogę robić, co tylko zechcę, bo czuję tak ogromną siłę. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną,żeby móc czuć się tak już ciągle. Jednak dzięki Panu wiem,że najgorsze już za mną i że będzie już tylko lepiej, ale tak jak Pan powiedział-muszę żyć w zgodzie ze sobą;postawić siebie na pierwszym miejscu i nauczyć się w końcu wyrażać siebie- mówiąc głośno,co tak naprawdę myślę,czego chcę.
Zapewne jestem dla Pana, kolejną osobą która pisze te słowa, jednak chcę bardzo serdecznie podziękować za to ,że moje życie całkowicie się zmieniło. Czuje się bardzo silna wewnętrznie i jest to dla mnie przyjemna odmiana:) Czuję się pewniejsza, i w końcu nie boję się mówić o swoich uczuciach,potrzebach. I co najważniejsze nie obawiam się przyszłości, bo żyję w tu i teraz i cieszę się każdą chwilą.:)
Jeszcze raz bardzo dziękuję i życzę, aby pomógł Pan jeszcze wielu ludziom na Ziemi:)
Pozdrawiam,
Małgorzata